Z cyklu: Konradzka Filozofia Medycyny (KOFIME). Przechodzenie przez chorobę. Telefon po.

W ramach cyklu KOFIME zamierzam dzielić się z Wami m.in. swoimi przemyśleniami na tematy związane z wykonywaniem zawodu lekarza.

Teksty te adresuję po pierwsze do siebie – pisząc układam sobie w głowie „ważne lekarskie sprawy”.

Po drugie myślę, że mogą okazać się one przydatne osobom zastanawiającym się jak być lepszym lekarzem? Jak być lepszym medykiem?

Jeśli nie zajmujesz się na co dzień medycyną, to tekst ten będący w 100% lekarskim mięsem – nie jest raczej dla Ciebie… Chyba, że uwielbiasz wszystko co wychodzi spod mojego pióra 😉

PROCES PRZECHODZENIA PRZEZ CHOROBĘ

Jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym zadaniem, powinnością lekarza jest pomóc pacjentowi w przejściu przez chorobę.

Wysłuchanie, zbadanie, postawienie rozpoznania, zaproponowanie leczenia – to już coś…

Czasami jednak to nie wystarcza, bo jest do zrobienia coś jeszcze.

Wiele to nie kosztuje, ale przynosi wymierne korzyści w procesie leczenia.

W naszym codziennym lekarskim zabieganiu jest to coś, o czym często zapominamy i przez to staje się to „dobrem luksusowym” choć winno być powszechnym, wpisanym w kanon ars medica.

Chodzi mi o efekt terapeutyczny jaki można uzyskać za pomocą podejścia bliżej do chorej osoby.

Nie ma co się tego bać i warto znaleźć na to siły i czas!

W trakcie wizyty wystarczą drobne gesty: uśmiech, wysłuchanie, okazanie empatii, czy w odpowiednim momencie dodające otuchy poklepanie po ramieniu…

NA TYM NIE KONIEC!

Proces zdrowienia jednak nie kończy się, lecz dopiero co zaczyna po kontakcie lekarza z pacjentem.

Jeśli lekarzowi zależy na udzieleniu choremu pomocy w przejściu przez chorobę, to warto o tym pamiętać i być blisko nie tylko w trakcie samej wizyty… Ale do końca.

Telefon od lekarza do pacjenta 2 dni po wizycie i zapytanie: Jak zdrowie? Jak sytuacja? Jak idzie leczenie?

…to rzadko spotykana lekarska umiejętność, którą od kilku lat staram się stosować w swojej praktyce.

Przynosi to nieocenione korzyści!

Po pierwsze mam informację zwrotną i dzięki temu uczę się: Czy dobrze rozpoznałem? Czy dobrze dobrałem leczenie i jakie są jego efekty?

Po drugie kontakt i okazanie chorej osobie szczerego zainteresowanie jej stanem ze strony lekarza zaznajomionego z problemem potęguje uzyskany efekt leczniczy!

Taka ważna myśl na koniec jeszcze…

Klasę lekarza poznaje się nie po tym jakie robi pierwsze wrażenie, ale jakie pozostawia ostatnie. Dbając do końca i pomagając pacjentowi w przechodzeniu przez cały proces choroby zrzucamy z siebie „zmedyczniałe kajdany” i z lekarza medycyny stajemy się kimś więcej – lekarzem ludzkim.

Pozdrawiam zdrowo!
Konrad Kokurewicz
lekarz rodzinny