De gustibus et coloribus non est disputandum
O upodobania i kolory nie należy się spierać
Dostałem kilka maili z pytaniami o tatuaże.
O gustach się nie dyskutuje – więc nie będę. Ale swoją opinię wyrażę.
Nie lubię tatuaży, kolczyków i tym podobnych „cudeniek”.
Deprymujące szczególnie są motylki i strzałki w miejscu gdzie kończą się plecy. Moim zdaniem jest to wulgarne, badziewiaste i niczemu dobremu nie służy.
Istnieje tyle innych, bardziej dojrzałych form ekspresji swojego ja.
***
Teraz wymienię potencjalne zagrożenia zdrowotne związane z tattoo precedensem:
– wirusowe zapalenie wątroby B, C
– HIV
– zakażenia skóry i tkanki podskórnej
– możliwość rozwoju blizn, keloidów
– rozerwanie skóry
– odczyny alergiczne
– kontaktowe zapalenie skóry
– miejsca tatuowane ulegają 30 razy częściej zrakowaceniu
– tatuaż ogranicza możliwość przeprowadzenia zabiegu operacyjnego, punkcji lędźwiowej, zastosowania fizykoterapii w danym miejscu, etc.
***
Powoli gromadzę materiały – może kiedyś opublikuję album starych tatuaży u starszych ludzi.
Osoby te bardzo często wstydzą się i krępują rozebrać podczas badania fizykalnego.
Porozciągane w pionie i poziomie tatuaże wyglądają paskudnie i maszkaronowato.
***
W znanym akademickim podręczniku Anatomii patologicznej pod reakcją Stefana Krusia czytamy, że:
Tatuaż najczęściej nie zakłóca stanu zdrowia, ale potwierdza defekt intelektu. Kłopot może wyniknąć, kiedy żona Zosia odkryje na piersi męża napis „Kocham Basię”.
W środowiskach o niskim poziomie intelektualnym istnieje zwyczaj wstrzykiwania do skóry chińskiego tuszu (tatuaż).
***
Dodatkowe dwie sprawy do przemyślenia przed podjęciem decyzji: prujemy skórę czy nie prujemy?
- Zastanów się dokładnie – jak będziesz patrzeć na tę „ozdobę” za 10, 20, 30 lat? Wyobraź sobie, że musisz nosić te same buty – wybrane dzisiaj i supermodne, przez kolejne kilkadziesiąt lat? Na początku może być to zabawne, ale co potem?
- Kiedyś jeden z kolegów lekarzy opowiedział mi smutną, ale prawdziwą historię. „Pewien młody i przystojny człowiek stracił przytomność na ulicy. I gdyby nie tatuaż, to może by go odratowano. Ale uznano, że to na pewno narkoman albo alkoholik i zawieziono do Izby Wytrzeźwień. Gdyby trafił do szpitala, miałby szansę. Miał krwotok mózgowy i zmarł, bo uznano, że pewnie sam jest sobie winien.”
Pozdrawiam zdrowo!
Konrad Kokurewicz